TECHNIKA ALEXANDRA DLA GRAJĄCYCH NA SKRZYPCACH
na podstawie artykułu Paula Collinsa w THE STRAD z października 1978
„Osoba grająca na skrzypcach, posługuje się praktycznie nie jednym, a dwoma instrumentami. To ręce muzyka trzymają skrzypce, na jego ciało przenoszony jest ich ciężar, ramię skrzypka musi się poruszać, aby przesuwać smyczek po strunach. Należy pamiętać, że sposób, w jaki muzyk posługuje się pierwszym instrumentem – własnym organizmem, w dużym stopniu determinuje możliwości wykorzystania tego drugiego – instrumentu muzycznego.”
Jednym z podstawowych dążeń osoby grającej na skrzypcach jest dotarcie do możliwie jak najbardziej klarownej koncepcji przygotowywanego do gry utworu. Kolejnym jest znalezienie możliwie najpełniejszych środków technicznego wyrazu dla przekazania tej koncepcji podczas występu. Większość artystów zgadza się przede wszystkim z wagą tego pierwszego dążenia. Uważa się, że koncepcja musi być pierwsza, a technika podążać za nią. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, jak ważny jest i ten drugi cel – dobre przygotowanie techniczne. Przecież to od niego zależy swoboda gry, rozległość wyobraźni i śmiałość koncepcji granego utworu.
Technika Alexandra, metoda przywracająca prawidłową koordynację psychofizyczną organizmu, znacznie sprzyja osiąganiu zarówno pierwszego, jak i drugiego z omawianych celów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, w jak dużym stopniu naturalność i swoboda ruchu kilkuletniego dziecka, w miarę jego rozwoju niszczona jest przez wymogi kulturowe, zwyczaje, trendy i stresy bieżącego dnia. Instruktor Techniki Alexandra prowadząc ucznia poprzez serię zwykłych, codziennych czynności stara się przekazać mu doświadczenia prawidłowej koordynacji, swobody i lekkości ruchu oraz oszczędności wysiłku. Uczeń zauważa nadmiar napięć mięśniowych wkładany w każdą wykonywaną czynność, a powstający często na samą myśl o jej wykonywaniu. Z czasem uczy się unikać nieprawidłowych reakcji, a wybierać i kontynuować tylko te, odpowiednie dla zamierzonego działania.
Podstawowe korzyści z lekcji Techniki Alexandra, na jakie zwracają uwagę grający na skrzypcach, to trwałe i ciągłe wzmacnianie się mięśni kręgosłupa oraz znaczny wzrost swobody ruchu w szyi, ramionach i barkach. Metoda ta zajmuje się osobą jako całością, a dążeniem instruktora jest doprowadzenie do ogólnej poprawy koordynacji psychofizycznej ucznia. Dzięki temu uczeń może z czasem sam, w pełniejszy i łatwiejszy sposób, wykorzystywać swą dotychczasową wiedzę specjalistyczną i umiejętności dotyczące gry. Później doświadczenie wzrastającej efektywności i oszczędności ruchów i działań daje mu zdrowe podstawy do samoobserwacji, dzięki czemu może on na bieżąco wypracowywać sobie relatywną efektywność różnych aspektów gry.
Oto kilka przykładów korzyści Techniki Alexandra odnoszonych przez osoby grające na skrzypcach:
1. Eliminacja bólów i problemów. W różnym stopniu skarży się na nie wielu skrzypków, a często już pierwsze lekcje mogą tu znacznie pomóc. Ciągłe dążenie do ograniczenia wysiłku wkładanego w utrzymywanie równowagi prowadzi do stałego eliminowania niepotrzebnych napięć i obciążeń. Wiele z dotychczasowych bólów zanika w toku zajęć z Techniki Alexandra tylko dlatego, że ich bezpośrednią przyczyną było ciągłe nadwerężanie pewnej partii mięśni. Inne ustępują dzięki ogólnej poprawie koordynacji pracy całego organizmu. Z czasem ból pojawiający się podczas gry jest już tylko sygnałem ostrzegawczym o nieświadomym nadwerężaniu pewnych partii ciała i mięśni, a nie zmorą stale towarzyszącą pracy.
2. Wytrzymałość. Ponieważ Technika Alexandra uczy, w jaki sposób osiągnąć lekkość ruchów i oszczędność wysiłku – zapasy sił oraz energii, rozdzielane bardziej racjonalnie, wystarczają na dłużej.
3. Siła. Technika Alexandra nie ma na celu rozwoju siły i wytrzymałości, tak jak dążą do tego różnego rodzaju metody kulturystyczne. Znane systemy „rozbudowy ciała”, czy są to tradycyjne ćwiczenia siłowe, czy ich izometryczne odmiany, napotykają na dwie podstawowe trudności. Po pierwsze sposób, w jaki mięśnie są używane pozostaje nie zmieniony. Jeżeli więc dana osoba na co dzień nieprawidłowo posługuje się pewnymi partiami mięśni – będzie to robić również podczas ćwiczeń kulturystycznych i to prawdopodobnie ze zwiększoną intensywnością. Po drugie, ze względu na fakt, że równowaga mięśniowa większości osób jest zaburzona (z dominacją mięśni zginających), w toku ćwiczeń kulturystycznych nierównowaga ta ulega dalszemu wzmocnieniu. Technika Alexandra, kładąc nacisk na przywrócenie równowagi mięśniowej i prawidłowe posługiwanie się sobą, daje skrzypkowi nowe siły w formie, z jakiej może on najpełniej korzystać, to jest swobody i koordynacji działań oraz odpowiedniego nad nimi panowania.
4. Koordynacja. Ponieważ od strony technicznej, gra na skrzypcach polega na umiejętności łączenia kilku jednoczesnych ruchów, ich ogólna koordynacja musi być możliwie jak najlepsza. W przeciwnym razie ruchy te mogłyby ze sobą kolidować. Technika Alexandra zajmując się zapewnieniem ogólnej koordynacji działania, pomaga w eliminowaniu i unikaniu wzajemnych konfliktów pomiędzy ruchami występującymi jednocześnie.
5. Kontrolowanie napięcia nerwowego. Stan, który normalnie nazywamy „zdenerwowaniem” czy „napięciem nerwowym”, bardziej precyzyjnie można określić jako „nadmierne napięcie nerwowe”. A ponieważ „nadmierne napięcie nerwowe” jest równoznaczne z „nadmiernym napięciem mięśniowym”, każda poprawa w umiejętności wykonywania różnych ruchów – większa lekkość i oszczędność wysiłku mięśni, będzie oznaczała odpowiednie zmniejszenie napięcia nerwowego. Nadmierna trema towarzysząca publicznym występom prowadzi przeważnie do zwracania szczególnej uwagi na jeden lub dwa problemy natury technicznej, które z punktu widzenia wykonawcy, są najbardziej widoczne i kłopotliwe.
Technika Alexandra uczy, w jaki sposób, podczas występu, za pomocą kilku podstawowych kierunków, czy krótkich myśli, zapobiec nadmiernemu koncentrowaniu się na specyficznych problemach i utrzymaniu całego systemu mięśniowego, a więc i systemu nerwowego w stanie sprzyjającym grze danej osoby. Należy pamiętać, że nie chodzi tu o pozbawienie się tremy jako takiej, odpowiednie napięcie przed występem konieczne jest dla zmobilizowania wewnętrznej energii i pełni możliwości artysty. Ważna jest jednak umiejętność panowania nad specyficznymi przejawami tej tremy i skierowanie niekorzystnych symptomów zdenerwowania w stronę lepszego i pełniejszego wykorzystania własnych możliwości.
6. Utknięcie. Na ten problem napotykają wcześniej czy później prawie wszyscy wykonawcy. „Utknięcie” może być określane jako swoistego rodzaju zacięcie się lub zahamowanie mobilności w ramieniu, najczęściej związane z konkretnym problemem technicznym. Na przykład niemożność przenoszenia wibracji w lewej ręce, czy nagłe zahamowanie wibracji w ogóle. A w przypadku prawego ramienia trudności z utrzymaniem smyczka w kontakcie ze struną. Najczęściej, dla przezwyciężenia tego rodzaju problemów zaleca się stosowanie specjalnych ćwiczeń, niestety z różnym powodzeniem. Problem wielu metod polega na tym, że koncentrują się na usuwaniu symptomów, a nie przyczyn. Trudno oczekiwać, że poprawa nastąpi w wyniku ćwiczeń, wykonywanych poprzez używanie mięśni w ten sam nawykowy sposób, który spowodował dany problem w pierwszej kolejności. Technika Alexandra umożliwia odszukanie przyczyn „utknięcia” i różnego rodzaju zahamowań, powstrzymanie nieprawidłowych nawyków, które się za nimi kryją i zastąpienie ich bardziej efektywnymi reakcjami.
7. Rozciągliwość. Wielu skrzypków skarży się na niewystarczające możliwości wyciągnięcia lewej ręki – przy grze decym i oktaw palcowanych lub wyciągnięcia prawego ramienia dla odpowiedniego trzymania smyczka oraz zastosowania wystarczającego nacisku na jego górną część. Z myślą o tym problemie napisano wiele prac naukowych, ale mimo że proponowane rady przynoszą chwilową ulgę, przykra jest obserwacja nawrotu tych trudności i problemów. Praca z Techniką Alexandra przynosi efekty o znacznie trwalszym działaniu. Prowadzi ona nie tylko do większej elastyczności i rozciągliwości mięśni, lecz wzmacnia również strukturę mięśni grzbietu, które z kolei wspomagają pracę ramion i rąk.
8. Jakość tonu. Ogólna poprawa koordynacji, do jakiej doprowadza Technika Alexandra powoduje również zdecydowane polepszenie w jakości tonu. Fakt ten można wyjaśnić, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że dobry ton wymaga zarówno równomiernego przykładania smyczka do strun, jak i stałych, natychmiastowych, delikatnych poprawek. Technika Alexandra kładzie szczególny nacisk na swobodę zespołu mięśni szyi. Wiele mięśni odchodzących od głowy i szyi tworzy elastyczną siatkę podtrzymującą pas barkowy. Poprzez poluźnienie zespołu tych mięśni osiąga się sprężystość i wsparcie dla ramion. A dzięki temu, faktyczne mięśnie ramion łatwiej przystosowują się do subtelnych zmian, niezbędnych dla wydobycia odpowiedniego dźwięku.
Warto zwrócić uwagę, że opisywane efekty pracy z Techniką Alexandra są korzystne nie tylko w przypadku osób grających na instrumentach smyczkowych, czy ogólnie muzyków. Nauka eliminowania nieprawidłowych nawyków, ograniczających swobodne funkcjonowanie organizmu, okazała się przydatna w radzeniu sobie z wieloma problemami natury psychofizycznej. W Wielkiej Brytanii nauczyciele Techniki Alexandra prowadzą zajęcia nie tylko w ramach uczelni artystycznych (jak szkoły muzyczne, teatralne czy baletowe). Coraz częściej metoda ta zalecana jest przez lekarzy: neurologów, ortopedów, reumatologów.
Zajęcia z Techniki Alexandra mają najczęściej charakter indywidualnych lekcji. Zalecany kurs Techniki Alexandra obejmuje około 30 lekcji. Nie jest to jednak regułą, niektórzy zauważają korzystne zmiany już po pierwszych 5-10 lekcjach, inni przychodzą na zajęcia przez wiele miesięcy, a czasem nawet lat. Trwałe zmiany starych, często życiowych, nawyków wymagają czasu i praktyki, dlatego początkowo ważna jest również duża częstotliwość zajęć.
Podczas 45-minutowych lekcji indywidualnych lub trochę dłuższych zajęć grupowych uczeń zauważa szereg niepotrzebnych napięć wprowadzanych do wielu aktywności. Ważne jest wtedy nowe doświadczenie sposobów wykonywania znanych codziennych czynności w inny, lżejszy sposób. Dzięki tym nowym doznaniom, tj. bezpośrednim odczuciom swobody i lekkości przy wielu działaniach, dajemy szansę organizmowi, aby poznał, a z czasem przyjął (jako łatwiejsze i wygodniejsze) te nowe reakcje.
Lekcje Techniki Alexandra uczą świadomego panowania nad reakcjami, które często uważaliśmy za automatyczne i nieuniknione. Świadome wprowadzenie zmian wymaga uwagi i skupienia, z czasem jednak wiele z tego, co prawidłowe, zostaje przyjęte przez organizm jako łatwiejsze i wygodniejsze.
Zajęcia z Techniki Alexandra prowadzą instruktorzy którzy odbyli trzyletnie studia dla Nauczycieli Techniki Alexandra w jednej z 50 szkół tej Techniki funkcjonujących obecnie na świecie. W krajach, gdzie Technika Alexandra ma swoje długoletnie tradycje, osoby pragnące rozpocząć kurs lekcji otrzymują adresy nauczycieli działających w pobliżu ich miejsca zamieszkania za pośrednictwem odpowiedniego Stowarzyszenia Techniki Alexandra.
na podstawie artykułu Paula Collinsa w THE STRAD z października 1978
opracowała Magdalena Kędzior
TECHNIKA ALEXANDRA W NAUCE GRY NA FORTEPIANIE
NA PODSTAWIE : An Introduction and Demonstration on the Alexander Technique by Peter O’Reilly Music
W artykule tym pragnę powiedzieć nie o muzyce i nie o tym jak ona powstaje, lecz o neurofizjologii ruchu podczas wykonywania utworu. Chodzi więc o warunki fizjologiczne organizmu ludzkiego niezbędne do wytworzenia dźwięku instrumentu (np. przy uderzaniu w klawisze czy pociąganiu smyczkiem) czy też do emisji głosu.
Będzie tu również mowa o postawie, czyli fizjologii utrzymywania równowagi ciała w warunkach działania siły grawitacji. Jest to ważny dla muzyków problem, ponieważ bez względu na to, na jakim instrumencie gramy (przy czym instrumentem może być również nasz aparat głosu), dzieje się to w warunkach grawitacji i abyśmy mogli grać, ciało musi przeciwstawiać się sile ciężkości. Oznacza to, że każdy ruch – ręki na klawiaturze czy ruch krtani, wymaga odpowiedniego przystosowania mechanizmów równowagi, a skuteczność każdego zamierzonego ruchu jest nierozłącznie związana z efektywnością działania tych mechanizmów. Nawet więcej, można powiedzieć, że błędy i nieefektywność w wykonaniu zamierzonych ruchów, jest przynajmniej częściowo wynikiem nieefektywności działania mechanizmów postawy.
Używam tu określenia „ruchy zamierzone” aby odróżnić je od odruchów, tj. działań odruchowych związanych z utrzymywaniem równowagi. Odruch ma charakter wrodzony i nie jest działaniem zamierzonym. Wiele naszych ruchów ma charakter niezamierzony tzn. odbywa się bez udziału świadomości, ale odruch jest jednocześnie działaniem powtarzalnym. To znaczy zawsze, kiedy następuje A, prowadzi to do wystąpienia B, przy czym dzieje się tak bez naszego udziału czy pomocy, (oczywiście jeżeli nasz system nerwowy funkcjonuje prawidłowo).
Powyższe rozróżnienie jest niezbędne, by zauważyć, że mechanizm utrzymywania równowagi, jako wrodzony odruch, jest z natury prawidłowy i sprawny, oczywiście jeżeli pozwolimy mu działać, nie ingerując w jego naturalne możliwości. Zapewnia on nam wtedy niezbędne wsparcie i możliwość prawidłowego wykonywania zamierzonych czynności. Spójrzmy na dzieci w wieku przedszkolnym, na ich swobodę i grację ruchu. Patrząc na nie łatwo jest uświadomić sobie jak wspaniałe wzorce ruchowe odziedziczyliśmy po naszych przodkach. Późniejsze braki i problemy nie są więc wynikiem nieodpowiednich wzorców, lecz naszej ingerencji w ich prawidłowe działanie. Nie robimy tego celowo, zmiany następują nieświadomie na skutek charakterystycznego dla naszej cywilizacji ciągłego oddzielania umysłu od ciała oraz nieumiejętności nadążania za zmianami, które niesie tworzona przez nas rzeczywistość.
Znamienny jest też fakt, że wciąż uczymy się jak coś robić, a nie jak myśleć. A przecież prawdziwe myślenie możliwe jest dopiero wtedy, kiedy zawieszona zostaje aktywność. Bez tej delikatnej przerwy (na zastanowienie), większość czynności jest po prostu nawykiem. Oczywiście nawyk nie jest niczym złym – jeżeli tylko prowadzi do zamierzonego celu. Nawykiem jest na przykład nasze zachowanie przed wejściem na ruchliwą jezdnię. W dzieciństwie nauczeni zostaliśmy, że należy się wtedy zatrzymać, spojrzeć w lewo, następnie w prawo, jeszcze raz w lewo i upewniwszy się w ten sposób, że jezdnia jest wolna, przejść na jej drugą stronę. Ale muszę przyznać, że to, że jeszcze żyję zawdzięczam nie swoim nawykom, lecz serii trwających ułamki sekund przerw na zastanowienie poprzedzających moje zejście z krawężnika na jezdnię. Mam na myśli okres, kiedy z rodzinnego kraju o ruchu prawostronnym przyjechałem do Irlandii, gdzie ruch na ulicy jest lewostronny.
Nawyk przechodzenia przez jezdnię w bezpieczny sposób został wpojony we mnie wiele lat temu i to przez „ekspertów”, a przecież duża część repertuaru moich obecnych nawykowych zachowań powstała bez pomocy specjalistów nie spełniając przy tym żadnych pozytywnych funkcji. Stwierdzam nawet, że znaczna część tego repertuaru działa wręcz negatywnie.
Weźmy konkretny hipotetyczny przykład. Załóżmy, że uczę grać na fortepianie. W tym samym czasie zaczynam pracę z dwoma chłopcami w tym samym wieku. Żaden z nich nie zetknął się z instrumentem wcześniej, żaden nie jest specjalnie uzdolniony. Osiem tygodni później okazuje się, że jeden chłopiec zrobił znacznie większe postępy, niż drugi. Słabszy chłopiec przychodzi na lekcje chętnie, regularnie ćwiczy. Czemu można by więc przypisać gorsze postępy? Brakowi zdolności? Mniejszej inteligencji? Może.
Spróbujmy jednak trochę inaczej spojrzeć na sytuację mego słabszego ucznia. Zamiast porównywać i określać, czego nie zdołał się nauczyć w ciągu ośmiu tygodni, zobaczmy czego się nauczył. Nauczył się kątem wargi wysuwać język podczas grania, nauczył się wstrzymywać oddech, kiedy dochodzi do trudnego fragmentu. Kiedy nie patrzy na klawisze wysuwa brodę do przodu i końcem nosa wodzi po nutach. Nauczył się też unosić barki i usztywniać ramiona, a jeżeli zwracam mu na któryś z tych elementów uwagę, nerwowo ściska nogi. Z pewnością chłopiec nie zamierzał wprowadzać tych niekorzystnych reakcji do swojego sposobu gry. Nie zdawał sobie nawet sprawy z ich występowania, dopóki nie zwróciłem mu na nie uwagi. A więc w jaki sposób doszło do powstania tylu niekorzystnych reakcji i jak się ich teraz pozbyć?
Fakt, że chłopiec nie zdawał sobie sprawy z nieprawidłowych nawyków jakie nałożył na siebie w toku nauki gry, jest typowym efektem rozdzielenia umysłu i ciała, procesu zapoczątkowanego przez naszych przodków jeszcze w czasach przed Sokratesem, a tak chętnie przyjmowanego przez filozofię zachodniej cywilizacji. Rozdzielenie to prowadzi do ciągłego pogarszania „sposobu posługiwania się własnym organizmem” w usilnym dążeniu do podporządkowania jego psychofizycznych możliwości wciąż rozwijającym się potrzebom intelektu. Tego właśnie symptomem są problemy naszego chłopca.
Ciekawym jest jednak fakt, że bezpośrednią przyczyną jego braku postępów jest zaburzenie prawidłowego posługiwania się już na poziomie szyi. Ustawienie głowy w stosunku do szyi, a dalej głowy i szyi w stosunku do reszty ciała określane jest przez Technikę Alexandra jako „pierwotna kontrola (ang. primary control). Wiele lat zanim możliwe było naukowe zweryfikowanie istoty tej relacji, F.M. Alexander odkrył (na podstawie obserwacji samego siebie), że „pierwotna kontrola” jest warunkiem prawidłowego posługiwania się własnym organizmem, a raczej jak to określał, „posługiwania się sobą”.
Chodziło mu nie o posługiwanie się konkretnym organem – ręką, nogą, sercem itp. czy też posługiwanie się własnym umysłem, lecz o posługiwanie się psychofizyczną jednością, jaką jest organizm ludzki. Miał więc na myśli, nie osobno funkcjonujące umysł i ciało, ale organizm jako nierozłączną całość psychofizyczną. Zwracał też uwagę, w jak dużym stopniu zaburzenie tej prawidłowej kontroli uniemożliwia pełne korzystanie z wrodzonych możliwości psychofizycznych organizmu. Spróbujmy pójść za tokiem rozumowania F.M. Alexandra. Na skutek nadmiernego napięcia mięśni szyi, głowa umieszczona na kręgosłupie szyjnym traci równowagę. Jeżeliby mięśnie szyi nie pracowały w ogóle, ciężar czaszki i żuchwy powodowałby opadanie głowy do przodu. Z drugiej strony zbyt duża ich aktywność zaburza całą równowagę ciała, poczynając od nierównomiernego obciążenia kręgosłupa, poprzez zaburzenia pracy układu oddechowego, pokarmowego itd…
W dalszym ciągu nawiązując do dzisiejszego przykładu, zauważmy, że sytuacja ta również znacznie utrudnia pracę centralnego układu nerwowego. Zarówno informacje przekazywane z mózgu, jak i te docierające z ośrodków nerwowych np. w opuszkach palców, muszą przedzierać się przez ciało nadmiernie spięte i usztywnione dodatkowymi napięciami mięśni pracujących w celu ciągłego przywracania równowagi. Przywróćmy pierwotną kontrolę, wyeliminujmy nadmierne napięcia wynikające ze stałego doprowadzania się do stanu równowagi, a informacje przepływają sprawnie. Kora mózgowa wraz z nieocenioną pomocą móżdżku może zrobić z każdego przeciętnie rozwiniętego dziecka, małego „muzycznego atletę”.
Frank Wilson w swej wspaniałej książce o neurofizjologii gry na instrumencie pt. „Tone Deaf and All Thumbs” podaje przykład takiego „muzycznego atlety”:
„Tokata C dur Schumanna, op. 7 ma 6266 nut i grana przez Simona Barere bez żadnych powtórzeń, zabiera 4 minuty i 20 sekund, co oznacza szybkość 24,1 nuty na sekundę … Aby którykolwiek z palców mógł się poruszyć (mamy tu na myśli ruchy rozciągające i kurczące w którymś z trzech stawów palcowych lub też we wszystkich tych stawach jednocześnie, przyczym możliwe jest również występownie ruchów palców na boki), przynajmniej dwa palce po jego obu stronach muszą zostać odsunięte, co powoduje dodatkowe aktywności ruchowe. Nie licząc więc ruchów nadgarstka, przedramienia, barku i tułowia, czy ruchów niezbędnych do użycia pedałów, szybkość 20-30 nut na sekundę może angażować od 400 do 600 oddzielnych aktywności ruchowych (na sekundę), a wszystko to osiągane jest przez wytrawnego muzyka z takim automatyzmem, że może on poświęcić swoją uwagę na efekty ogólne, nie koncentrując się nadmiernie na szczegółach mechanicznych.”
Przywrócenie pierwotnej kontroli, powrót do naturalnego funkcjonowania organizmu, niezaburzonego nabywanymi z czasem nieprawidłowymi nawykami, to zadanie Techniki Alexandra. Czy można dojść do tego samemu? Być może, przecież F.M. Alexander, twórca tej metody nie miał nauczyciela. Ale należy pamiętać, że zabrało mu to wiele czasu. Co więcej, zdolność ludzkiego organizmu do szybkiego przystosowywania się do bardzo nawet trudnych warunków, jest sama w sobie dużym utrudnieniem w przywracaniu tego, co naturalne i wrodzone. Jeżeli przez wiele lat, codziennie zaburzaliśmy naturalny stan równowagi własnego organizmu, wrodzony mechanizm utrzymywania balansu musiał się do tego przystosować i teraz odbiera ten stan jako „normalny” i prawidłowy. A więc ten rzeczywiście prawidłowy i naturalny stan organizmu będzie się wydawał bardzo dziwny i nieprawidłowy. Dzieje się tak, ponieważ kiedy usiłujemy „przywrócić się do normy” jesteśmy w stanie to zrobić tylko poprzez odniesienie swoich obecnych wrażeń do tego, co odczuwamy jako prawidłowe. Nie zdajemy sobie jednak sprawy z faktu, że to co wydaje nam się prawidłowe, często takie nie jest.
Na dodatek, to co prawidłowe nie może zostać zrobione, a w każdym razie nie możemy tego „zrobić”, w pojmowanym przez nas znaczeniu tego słowa. To właśnie nadmierne działanie – „robienie” tego, co niepotrzebne, wyprowadziło nas ze stanu naturalnej równowagi w pierwszej kolejności. Mechanizm postawy w powiązaniu z pierwotną kontrolą stanowi zestaw odruchów: wrodzonych, automatycznych i niezamierzonych. Nie jesteśmy więc w stanie bezpośrednio kontrolować tych odruchów, tak jak wij krocionóg nie jest w stanie kontrolować ruchu swoich kończyn. To, co jesteśmy w stanie kontrolować, a w każdym razie to, czego jesteśmy w stanie się nauczyć, to kontrolowanie zespołu reakcji życiowych, które ustawiczne wyprowadzają nas z naturalnej równowagi. Przy czym możliwość takiego kontrolowania uzależniona jest od umiejętności, o której wspominałem wcześniej: chwili na zastanowienie. Nie mylmy tej chwili z liczeniem do dziesięciu, kiedy ze złości zgrzytamy zębami. Mówimy tu o nie-robieniu na znacznie głębszym poziomie. Niewielka doza neurofizjologii może pomóc w wyjaśnieniu istoty sprawy.
Proponuję ćwiczenie: zwróćmy dłoń wewnętrzną stroną do góry i powoli zacznijmy podnosić ją w stronę ramienia. A teraz pozwólmy jej opaść. Powtórzmy to jeszcze raz. Krótko mówiąc, właśnie wysłaliśmy do bicepsa w ramieniu dwie odmienne informacje. Jedna miała charakter pobudzający, stymulujący membranę nerwową, czy też nerwy kontrolujące mięsień i powodujące ich kurczenie się, co pociągnęło za sobą również skurczenie pewnych mięśni od łokcia w dół. Ale opuszczenie ręki nie polegało na samym tylko zaprzestaniu wysyłania informacji stymulującej mięsień. Do tego celu wysłaliśmy zupełnie inny rodzaj informacji, przeciwstawiający się tej pierwszej. Wysłaliśmy informację powstrzymującą, uniemożliwiającą, wysłanie przez nerw impulsu do włókien mięśniowych. Można to określić jako neurofizjologiczne „nie-robienie”.
Proste? Ale nie do końca. U wielu z nas, stan podniecenia neuromotorycznego (w tym wypadku bicepsa ramienia) zanim jeszcze zaczniemy podnosić rękę, jest znacznie większy, niż wymaga tego konieczność. A puszczenie ramienia rzadko bywa zupełne, to znaczy nie rozluźniamy go na tyle, na ile jest to możliwe. Wiele osób, w zależności od stopnia zaburzenia pierwotnej kontroli „robi” prawdopodobnie znacznie więcej, niż jest to niezbędne (podświadomie utrzymując wiele napięć w antycypacji kolejnego działania).
Na pierwszych lekcjach Techniki Alexandra wielu uczniów ze zdziwieniem stwierdza, jak trudno jest pozwolić, aby jakiś ruch, na przykład podniesienie ręki, wykonał za nich nauczyciel. Mimo, że na tym właśnie polega ćwiczenie, często nie umieją w tym „nie pomagać”. Właśnie taka umiejętność – „niepomagania”, czyli świadomego panowania nad sytuacją, czy też powstrzymywania się od impulsywnego działania, poznawana jest podczas pierwszych lekcji Techniki Alexandra.
Innym elementem lekcji jest wstawanie i siadanie na krzesło. Nie chodzi tu o nauczenie się, aby to robić poprawnie, zresztą celem Techniki Alexandra nie jest poprawne wykonywanie czegokolwiek. Chodzi raczej o to, aby na podstawie zwykłych ruchów, takich jak wstawanie czy siadanie, mieć możliwość zauważenia swoich indywidualnych schematów nawykowego zaburzania pierwotnej kontroli. Ręce nauczyciela odgrywają wtedy rolę przewodnika, do pewnego stopnia prowadzą ucznia przez nowy sposób wykonania danego ruchu, uniemożliwiając, na tyle na ile jest to możliwe, wprowadzanie nieprawidłowych, nawykowych reakcji.
Podczas lekcji ma miejsce jeszcze coś innego, niezauważalnego dla osób przyglądających z boku. Do pewnego stopnia coś ze stanu psychofizycznego nauczyciela, jakby na zasadzie rezonansu, przechodzi do ucznia. Instruktorzy Techniki Alexandra mają za sobą studia obejmujące przynajmniej 1600 godzin intensywnej pracy prowadzonej na przestrzeni trzech lat. Jest to z pewnością znacznie więcej niż potrzeba na nauczenie się kilku trików – na przykład jak podnieść kogoś z krzesła i posadzić z powrotem w trochę inny, niż normalnie, sposób.
Tymczasem trzy lata studiów ledwo wystarczają na poznanie i opanowanie niezbędnych dla celów tej pracy zagadnień oraz na indywidualne doświadczenie zmian następujących w organizmie dzięki stałej poprawie posługiwania się sobą. Spokój elektrochemiczny, wynikający z równowagi psychofizycznej nauczyciela może być w pewien sposób przekazywany jego rękoma (oraz odpowiednimi kierunkami i informacjami werbalnymi). Tak więc trzy lata intensywnej pracy przyszłego instruktora to nie tyle uczenie się „co robić”, lecz raczej uczenie się przyjmowania pomocy i sugestii innych nauczycieli o tym, czego nie – robić. Nasi nauczyciele z kolei przechodzili tę samą drogę czerpiąc sugestie i wskazówki od swoich instruktorów, a często również i od samego F.M. Alexandra, twórcy omawianej metody, którego wkład w pracę nad własnym rozwojem człowieka jest coraz częściej potwierdzany i doceniany.
NA PODSTAWIE : An Introduction and Demonstration on the Alexander Technique by Peter O’Reilly Music Teachers’ Assotiation, Cork Branch, Cork School of Music, 8 Dec 1991, opracowała: Magdalena Kędzior
ROLA TECHNIKI ALEXANDRA W POMOCY OSOBOM
Z ZABURZENIAMI ODŻYWIANIA
Technika Alexandra
Jestem instruktorem Techniki Alexandra, metody reedukacji psychofizycznej, uczącej jak poprzez odpowiednie ukierunkowanie myślowe wpływać na reakcje własnego organizmu. Jak niwelować reakcje nieprawidłowe lub wręcz szkodliwe, a wzmacniać te korzystne i służące lepszemu funkcjonowaniu w życiu.
Twórca tej metody, F. Matthias Alexander (1869-1955), australijski aktor, pokonując swoje problemy z głosem dowiódł, że poprawa sposobu posługiwania się własnym organizmem prowadzi do lepszego jego funkcjonowania i eliminacji wielu dolegliwości i bólów. Stwierdził, że utrzymanie pełni przestrzeni organizmu oraz prawidłowej dynamicznej relacji pomiędzy głową, szyją i kręgosłupem umożliwia nie zaburzony przebieg podstawowych procesów życiowych oraz optymalną pracę wszystkich organów, swobodę oddechu, ruchu i głosu.
Początkowo z Techniki Alexandra korzystali głównie aktorzy, muzycy i tancerze pragnący poznać nowe sposoby stałego dbania o podstawowy instrument pracy, czyli własny organizm. Z czasem jego metoda okazała się skuteczna w radzeniu sobie z wieloma problemami i dolegliwościami, szczególnie jeżeli długoletnie nawyki nieprawidłowego używania pewnych partii organizmu uniemożliwiały ich prawidłowe funkcjonowanie. Obecnie coraz częściej z Techniki Alexandra korzystają osoby pracujące nad własnym rozwojem. Znacznie wspomaga ona pracę wewnętrzną, ucząc lepszego kontaktu z własnym ciałem, myślami i emocjami.
Doświadczanie lekkości i swobody ruchu uzyskiwane dzięki stosowaniu zasad F.M. Alexandra, tworzy nowy punkt odniesienia dla organizmu. Daje to początek samoistnemu procesowi stałego dążenia do poprawy nadwerężających ciało nawyków. Początkowo dzieje się to z dużym udziałem świadomości, później może być częściowo nie uświadamiane, ale zawsze jest wynikiem wprowadzania organizmu na tor wewnętrznej samoregulacji.
Technika Alexandra w dużym stopniu pomogła mi pokonać anoreksję, a później jej pozostałości. Od kilkunastu lat wykorzystuję zasady Techniki Alexandra do pomocy osobom z zaburzeniami odżywiania. Metoda ta nie do każdego dociera, wymaga bowiem samodzielnej pracy i pewnego zaangażowania, ale jeśli ktoś jest na to gotów, działa na bardzo wielu poziomach i wspomaga różnorodne aspekty życia.
Odruch strachu
W pracy z Techniką Alexandra zwraca się przede wszystkim uwagę na powszechną tendencję do nadmiernego ulegania tzw. „odruchowi strachu”. Setki razy w ciągu dnia ulegamy tej reakcji, która przejawia się między innymi w napięciu szyi, skuleniu ramion i usztywnieniu tułowia połączonemu ze wstrzymywaniem oddechu, napięciem miednicy i nóg. Dzieje się to nie tylko na skutek zdenerwowania czy stresu. Wbrew pozorom wiele codziennych czynności, prowadzących do nieznacznego choćby starania się, zaangażowania, uważności czy pośpiechu, nosi w sobie element stresu i przejawia się w nadmiernych napięciach.
Nic więc dziwnego, że większy stres czy zdenerwowanie powodują u wielu osób zaburzenia przewodu pokarmowego. Jedni w stanie zdenerwowania nie mogą nic przełknąć, inni jedzą bez opamiętania, jeszcze inni odreagowują stres niestrawnością. W większości przypadków problemy te nie są spowodowane żadnymi zmianami chorobowymi. Usztywnienie klatki piersiowej, ściśnięcie tułowia, ogólne wewnętrzne skurczenie utrudnia prawidłową pracę większości organów. Trudno oczekiwać od ściśniętego żołądka, że będzie wysyłać rzetelne informacje, dotyczące głodu lub nasycenia, a tym bardziej, że będzie swobodnie uczestniczyć w procesie trawienia.
Zmniejszenie dolegliwości
U osoby z zaburzeniami odżywiania organy uczestniczące w procesie trawienia są już i tak poważnie nadwerężone nadmiernym jedzeniem lub niejedzeniem i z tego względu funkcjonują mniej sprawnie. Z czasem okazuje się, że już nie tylko stresujące sytuacje zewnętrzne, ale sama myśl o najbliższym posiłku lub wyrzuty sumienia po zjedzeniu niewielkiej nawet ilości pokarmu, mogą powodować uczucie przesytu lub bóle żołądka u anorektyczki, albo wilczy apetyt i dalsze łaknienie u bulimiczki. Ponieważ jest to dalej przejaw tego samego odruchu strachu, tyle że w jego wysublimowanej formie, umiejętność świadomego wyeliminowania fizycznych jego symptomów sprzyja zmniejszeniu dolegliwości.
Poprzez odpowiednie tzw. kierunki myślowe osoba przychodząca na lekcje Techniki Alexandra świadomie wpływa na zmniejszenie napięć, wynikających z odruchu stresu, przywrócenie swobodnego oddechu i pełnej przestrzeni nadmiernie kurczonego ciała. Z czasem jest w stanie doprowadzić do ograniczenia pojawiających się napięć również podczas jedzenia lub na samą myśl o nim. Automatycznie uzyskuje przez to lepszą pracę organów trawiennych. A zredukowanie przykrych symptomów fizycznych w dużym stopniu zmniejsza poczucie winy związane z jedzeniem.
Zmniejszenie poziomu napięcia w codziennym życiu
Opanowaniu zaburzeń odżywiania i ich symptomów sprzyja sam sposób pracy z Techniką Alexandra. Zwraca się tu szczególną uwagę na odpowiedni sposób pracy i wewnętrzny spokój jej towarzyszący, a dopiero w następnej kolejności na efekt końcowy. Inaczej mówiąc w toku zajęć środki do celu są równie ważne, jeżeli nie ważniejsze, niż sam cel.
Podczas zajęć uczeń uczy się najpierw zaakceptować stan wyjściowy. Poprzez obiektywną obserwację siebie próbuje zauważyć napięcia i niesymetryczności swojej postawy, aby wiedzieć, co będzie chciał poprawić lub zmienić. Kolejnym etapem jest pomyślenie lub powiedzenie sobie „NIE” w odpowiedzi na stymulację do działania lub ruchu. To myślowe „NIE” nie ma na celu powstrzymania się od reakcji, lecz zapobieżenie niekorzystnej reakcji dotychczasowej. Najczęściej chodzi o nie dopuszczenie do automatycznej reakcji stresu, pojawiającej się na myśl o przewidywanej czynności czy ruchu. W zamian za to uczeń, dzięki odpowiednim kierunkom myślowym jest w stanie zareagować w świadomie wybrany, swobodniejszy sposób.
Stosowanie tej procedury do prostych, a potem bardziej skomplikowanych czynności podczas lekcji z czasem prowadzi do przenoszenia tych właśnie zasad do innych reakcji w życiu. Umiejętność mentalnego zatrzymania się pomiędzy impulsem do działania, a naszą nań reakcją umożliwia powstrzymanie się od reakcji automatycznej i daje większe możliwości wyboru zachowania lepiej odpowiadającego okolicznościom.
Czując, że zaraz będę wstawać z krzesła mówię sobie „nie”, pozwalam, aby nauczyciel poprowadził mnie w tej czynności w inny sposób i dzięki temu nie wprowadzam do procesu wstawania nawykowego usztywnienia i napięcia. Po jakimś czasie to ”nie” przypomina mi o tym, że nie muszę myśleć rano, co będę jadła wieczorem lub decydować w tej chwili czy obiad, który teraz zjadam, spróbuję strawić czy od razu zwrócę. Te pozornie krótkie chwile „dawania sobie czasu na ostateczną decyzję” w rezultacie umożliwiają przeżycie dnia ze znacznie mniejszym napięciem i stresem. Pomagając na bieżąco w pokonywaniu wewnętrznej paniki, prowadzą do znacznie rozważniejszych i korzystniejszych decyzji.
Z czasem osobom młodym, wchodzącym w dorosłość dają większe poczucie przygotowania do radzenia sobie z nowymi wyzwaniami w życiu. To kolejny atut dla osób z zaburzeniami odżywiania, które często w swoje problemy uciekają z lęku przed przejęciem pełnej odpowiedzialności za swoje życie.
Kontakt z własnym ciałem – lepszy kontakt z sobą
Praca z Techniką Alexandra polega na uczeniu się, w jaki sposób myśli wpływają na reakcje naszego ciała. W toku tej pracy uczeń coraz wyraźniej zauważa nierozłączność ciała i umysłu oraz wzajemne przenikanie się myśli, uczuć i reakcji mięśniowych. Spostrzega już nie tylko napięcie czy usztywnienie pojawiające się w wyniku jakiejś myśli, ale również łatwiej, za pomocą reakcji ciała, odbiera informacje o sobie i swoim emocjonalnym stosunku do danych sytuacji. Dla osoby z zaburzeniami odżywiania wzmocnienie kontaktu z własnym ciałem i jego reakcjami jest też pierwszym krokiem do akceptowania go w obecnej postaci, co stanowi niezbędny punkt wyjścia do planowanych czy zamierzonych zmian.
Praca z Techniką Alexandra przynosi również pewne nie przewidywane wcześniej korzyści. Na skutek bardziej równomiernego rozłożenia ciężaru ciała następuje swobodniejszy przepływ energii, zauważa się lepszy metabolizm i efektywniejszą pracę mięśni. To może prowadzić do nieoczekiwanego zgrabnienia sylwetki. Także większa lekkość i swoboda ruchu u wychudzonej wcześniej anorektyczki powoduje, że powrót kilku, a z czasem i kilkunastu kilogramów nie daje poczucia ociężałości, a raczej sprężystości i siły.
Metoda małych kroków
W pracy z Techniką Alexandra zmiany następują powoli. Uczeń jest chwalony nie za wykonanie idealnego ruchu czy dojście do idealnej postawy, lecz za postępy dokonywane po drodze. Biorąc pod uwagę stan danej osoby, jej dotychczasowe napięcia i usztywnienia, nauczyciel nie oczekuje zmian przekraczających obecne możliwości organizmu. Ten stosunek dużej tolerancji do możliwości ucznia z czasem udziela się i uczniowi.
Jest to szczególnie cenne w przypadku osób z zaburzeniami odżywiania, u których przekonanie: „wszystko albo nic” rządzi na każdej płaszczyźnie życia. Anorektyczka czuje się chuda, jeżeli nie jadła prawie nic od kilku dni i gruba po zjedzeniu niewielkiej części podanego jej posiłku. Bulimiczka chce startować w olimpiadzie naukowej, aby wygrać i wycofuje się, przekonana, że nie przejdzie do najbliższego etapu. ”Albo zadziwię cały świat, albo zapadnę się pod ziemię”.
Podobnie osoba kompulsywnie objadająca się. Jest w stanie kilka dni odżywiać się prawidłowo, ale najdrobniejsze wykroczenie poza zaplanowaną dietę utożsamia z jej złamaniem, co oznacza, że teraz już może się znów objadać. Przy takim spojrzeniu na siebie i swoje osiągnięcia, kiedy niewielkie sukcesy są jednoznaczne z ich brakiem, trudno o jakiekolwiek kroki do przodu. Technika Alexandra ucząc akceptowania tego co jest i łagodnego, ale stanowczego próbowania wciąż następnych małych kroków, pomaga w przyjęciu podobnego podejścia również do wychodzenia z choroby.
Radzenie sobie z silnymi emocjami
Nabywanie umiejętności wpływania na reakcje własnego ciała sprzyja też lepszemu radzeniu sobie ze zbyt silnymi emocjami. Wiadomo, że osoby z zaburzeniami odżywiania uciekają w jedzenie lub niejedzenie, traktując je jako chwilowy ”azyl” – stan transu, jakby zawieszenia w czasoprzestrzeni, w którym silne uczucia, zbyt trudne do odczuwania, zostają zepchnięte w głąb siebie przez atak kompulsywnego jedzenia lub euforyczno – depresyjne nastroje skrajnie wygłodzonego organizmu.
Ta ucieczka nie jest niczym odosobnionym. Wiele osób unikając konfrontacji ze zbyt przykrymi myślami czy trudnymi uczuciami wybiera otumanienie alkoholem, hazardem lub pozornie mniej niebezpiecznymi – zakupami czy pracą. Ale dlaczego pewne uczucia wydają nam się zbyt silne lub nie do zniesienia? Siłę i dolegliwość przykrych uczuć określamy nie na podstawie wielkości przyczyny, która do tych uczuć doprowadziła, lecz ich przejawiania się w ciele. Na przykład: poznaję, że dany egzamin bardzo mnie zdenerwował nie dlatego, że uzależniałam od niego resztę mojego życia, lecz dlatego, że oprócz znajomego mi podczas tremy drżenia i uczucia chłodu wystąpiły: ucisk w gardle i żołądku, mdłości oraz chwilowa utrata głosu. W praktyce silniejsze symptomy fizyczne związane z przejawianiem się danych uczuć w ciele zwiększają przekonanie o intensywności danego uczucia i odwrotnie. W tej sytuacji osoby umiejące świadomie ograniczyć lub wyeliminować narastające fizyczne napięcie stwierdzają również zmniejszenie się siły danego uczucia. Czyli czuję, że jestem zdenerwowana egzaminem, ale to nie ogranicza moich umiejętności. Jeżeli umiem świadomie zmniejszać narastające napięcie w ciele, to nie boję się, że uczucia, które we mnie narastają, zawładną mną całkowicie. Umiem odróżnić, co to znaczy być cała jednym wielkim bólem, smutkiem czy wściekłością i wiem, jak przywrócić poczucie siebie odczuwającej ten wielki ból, smutek czy wściekłość.
U osób z zaburzeniami odżywiania nabycie umiejętności kontaktowania się ze swoimi uczuciami, doświadczenie, że przez najcięższe uczucia można przejść oraz że pozwolenie na ich ujawnienie się przynosi ulgę, powoduje zmniejszenie się symptomów choroby. (Np. osoby objadające się w dziwny sposób zauważają, że wolą zmierzyć się z tym, co się stało, niż się objadać. Bulimiczki stwierdzają, że jakoś nie mają ochoty tym razem wymiotować. Anorektyczki zaś decydują się, wbrew dotychczasowym przyzwyczajeniom, zrezygnować z niektórych forsownych ćwiczeń fizycznych lub sięgnąć po dotąd zakazany produkt do jedzenia.)
Z czasem doświadczenia w radzeniu sobie z silnymi emocjami dodają odwagi przy decyzji o rozpoczęciu głębszej pracy terapeutycznej. „Chociaż wiem, że za moją anoreksją stoi wiele nie przepracowanych spraw z dzieciństwa, których boję się dotknąć, albo zdaję sobie sprawę, że moja bulimia to potworne lęki i urazy, o których zawsze chciałam zapomnieć, decyduję się przejść przez nie z pomocą terapeuty, abym mogła wreszcie pożegnać je na zawsze”.
Własny wizerunek
Warto pamiętać jeszcze o tym, co łączy wszystkie osoby z zaburzeniami odżywiania – nazywam to totalnym uzależnieniem własnego wizerunku od tego, jak w naszym przekonaniu widzą nas i oceniają inni.
Osoba z zaburzeniami odżywiania w towarzystwie innej osoby (przy czym dotyczy to prawie wszystkich bliższych i dalszych kontaktów) zatraca obiektywne spojrzenie na siebie, a nawet „czucie siebie”. Jej myśli krążą wokół tego, jak ją widzi, ocenia i czego oczekuje od niej jej koleżanka czy kolega, zupełnie nie biorąc pod uwagę siebie samej i swoich preferencji. Problem narasta, kiedy osoba taka znajdzie się w grupie kilku osób. Nie ma zwyczaju zastanowić się „czy mnie to towarzystwo odpowiada”, „czy dobrze się bawię”. Większość myśli oscyluje raczej wokół: „czy dobrze wyglądam”, „co powiedzieć, aby się nie wygłupić”, „bez sensu się ubrałam”, „chyba jestem najgrubsza w tym towarzystwie”. Osoby te zauważają z czasem, że będąc w towarzystwie, mają potrzebę bycia akceptowaną przez wszystkich bez wyjątku, a to biorąc pod uwagę różne preferencje, zainteresowania i różny poziom intelektualny rozmówców staje się wręcz niemożliwe. W rezultacie największe starania mogą spalić na panewce.
Nic dziwnego, że w takiej sytuacji jakakolwiek rozrywka: koncert, spektakl teatralny, dyskoteka, wyjście do pubu zdają się wymagać olbrzymiego wysiłku. Przyjemność rozrywki niknie w obliczu pracy wkładanej w podobanie się sobie i usiłowanie sprostania wyimaginowanym oczekiwaniom ze strony innych. Zrozumiałe staje się więc unikanie wyjścia z domu i zamykanie się w sobie, wyraźnie narastające wraz z pogarszaniem się stanu danej osoby.
Praca z TA stopniowo uczy coraz lepszego kontaktu ze sobą i swoim ciałem. Sygnały ze strony ciała kiedyś skutecznie tłumione, teraz zaczynają być nie tylko odbierane, ale i rozumiane. Dziewczyna, która kiedyś interpretowała swój ból brzucha podczas dyskoteki jako rezultat tego, że wcześniej niepotrzebnie coś zjadła, teraz zauważa, że pojawia się on w konkretnych sytuacjach np. jednocześnie z niechęcią do tzw. wolnych tańców, albo z obawą przed rozmową z konkretną osobą. Czując w konkretnej sytuacji nieprzyjemne symptomy fizyczne, może spytać się siebie „o co mi chodzi” , „co mi tu nie odpowiada” , „czego się boję’ – i w zależności od odpowiedzi, odpowiednio zareagować.
W miarę przywracania sobie stanu wewnętrznej swobody podczas lekcji Techniki Alexandra, osoba taka przyzwyczaja się do tego stanu jako wygodnego, przyjemnego, warunkującego normalne funkcjonowanie w życiu. To powoduje, że tym bardziej poszukuje wewnętrznego spokoju również wtedy, kiedy jest w towarzystwie innych osób. Z czasem myśli o tym, „czy mi tu dobrze”, „czy dobrze się bawię”, „czy na pewno chcę tu zostać” pojawiają się na równi z tymi, oceniającymi siebie przez domniemane spojrzenia innych.
Aspekt terapeutyczny
F.M. Alexander twierdził, że jego techniki można się po prostu nauczyć. To od ucznia potem zależy, czy i w jakim zakresie będzie ją stosował. Jednakże po kilku, kilkunastu lekcjach, metoda ta do pewnego stopnia zagnieżdża się w organizmie niepostrzeżenie. Jeżeli zostanie nam pokazane, że pewne ruchy i czynności możemy wykonywać w lżejszy i wygodniejszy sposób, nasz organizm nieświadomie zaczyna je preferować. Dlatego mimo siły nawyku i olbrzymiej determinacji, doświadczanie przez osobę z zaburzeniami odżywiania przyjemności płynącej z dodatkowej lekkości i swobody ruchu powoduje, że pragnie do niej wrócić.
Anorektyczki ze swoją olbrzymią potrzebą kontrolowania siebie i wszystkiego wokół, bulimiczki nadmiernie trzymające się w garści, aż do kulminacji, czyli momentu chwilowego zapomnienia w objadaniu się, zaczynają odczuwać potrzebę częstszego powrotu do choćby chwilowego puszczenia nadmiernego usztywnienia i napięcia. Z czasem zaczyna przeszkadzać nadmierne wciąganie brzucha i zaciskanie zębów. W ten sposób powoli, ale skutecznie, stan wewnętrznej swobody i lekkości oraz chęć jego utrzymania, zaczyna przenikać do postawy fizycznej, a dalej emocjonalnej i życiowej.
Na koniec zauważmy, że anorektyczka ucieka od życia w ciele i w zmysłach. Chce aby całe jej życie na ziemi podporządkowane było wyobrażeniom i nakazom płynącym z umysłu. Technika Alexandra umożliwia jej powrót na ziemię. Pokazuje, że „łącząc niebo z ziemią” jest w stanie znacznie więcej osiągnąć i pełniej się realizować.
Magdalena Kędzior
http:// technikaalexandra.w.interia.pl
email:technikaalexandra@interia.pl